Każda z tych rzeczy z osobna - może z wyjątkiem samego panieru jako zjawiska - nie budzi moich zastrzeżeń. Patriotyczno-historyczne nazwy ulic - proszę bardzo, żywe kolory - czemu nie, widoczne z daleka nazwy i numery - dla przyjezdnych jak znalazł. Tylko razem jakoś to dziwnie nie zagrało, ani liternictwo, ani zestawienie barw, ani faktura ścian... Ale może się mylę ;-) Dziękuję Panom i pozdrawiam W.
A w stolicy się narzeka, że za dużo wojskowych ulic...
OdpowiedzUsuńNa Śląsku i w Zagłębiu mieli (mają?) taki zwyczaj majenia budynków numerami - niby be, ale dla poszukującego adresu ideał :)
OdpowiedzUsuńKażda z tych rzeczy z osobna - może z wyjątkiem samego panieru jako zjawiska - nie budzi moich zastrzeżeń.
OdpowiedzUsuńPatriotyczno-historyczne nazwy ulic - proszę bardzo, żywe kolory - czemu nie, widoczne z daleka nazwy i numery - dla przyjezdnych jak znalazł.
Tylko razem jakoś to dziwnie nie zagrało, ani liternictwo, ani zestawienie barw, ani faktura ścian... Ale może się mylę ;-)
Dziękuję Panom i pozdrawiam W.
Przepraszam, ale mam wadę wzroku. Wydawało mi się, że ktoś mi pieprznął szpinakiem po ekranie.
OdpowiedzUsuńMarcin, daj spokój, oplułem monitor ze śmiechu ;-)
OdpowiedzUsuńNo to - jeśli jadłeś szpinak - Twój monitor wygląda podobnie...
OdpowiedzUsuń